Żyję, żyję. Ledwo, ale żyję. Mam nawał pracy i źle się czuję, reszta stycznia zapowiada się tak cudownie zapracowana, że w tej chwili nie wiem za bardzo, jak się nazywam - boję się, co będzie w czasie sesji... Niemniej jednak coś od czasu do czasu postaram się skrobnąć, a zapowiadałam jeszcze jeden post z cyklu podsumowujących poprzedni rok...A więc oto i on ;)
Dzięki temu, że w minionym roku starałam się regularnie zamieszczać Niedziele dla włosów mam dosyć dobry przegląd, jak stan moich kłaczków się zmieniał, co im służy, a co nie. W 2014 roku przeprowadziłam kilka eksperymentów i zużyłam sporo kosmetyków - do niektórych na pewno wrócę, do innych niekoniecznie, chociaż jest nadal tyle do przetestowania...
Zacznę od prezentacji wyglądu moich włosów w poszczególnych miesiącach(zdjęcia brane z postów aktualizacyjnych):
Styczeń, luty, marzec.
Początek roku był dla nich niezły i mimo sporej niesforności i nierówności końców włosy zachowywały się przyzwoicie. Chociaż nierówne, były gładkie i nawilżone.
Kwiecień, maj, czerwiec.
Chociaż najlepszy jednorazowy wygląd moje włosy uzyskały w kwietniu(1 zdjęcie z tytułem na górze) to sporą cześć tego miesiąca jak i następnego walczyłam z nieukładającymi się i przerzedzonymi końcówkami. Zmęczona ich stanem podjęłam decyzję o podcięciu ich kilka centymetrów na prosto maszynką. Trochę się naszukałam fryzjerki, która to zrobi bez wydziwiania. Udało się, a włosy zaczęły lepiej się układać.
Lipiec, wrzesień, październik.
Ze względu na mój miesięczny wyjazd w sierpniu nie miałam zbytnio możliwości zrobić zdjęć włosom. Widać jednak, ze 30 dni pobytu poza domem, ze zminimalizowaną pielęgnacją nie przysłużył się końcom, które ponownie zaczęły marudzić, chociaż kondycja całości nie była taka zła.
Listopad, grudzień.
W tym okresie moje włosy, zwłaszcza w grudniu przeżywały mały bunt i nie bardzo chciały się układać, były też bardzo lekkie(chociaż nawilżone). Była to prawdopodobnie ich reakcja na zmiany temperatury, pogody i początek sezonu grzewczego. Niedawno wróciły do normy.
Jeśli o eksperymenty chodzi, troszkę ich było, a tutaj efekty kilku z nich:
Kakao wygładziło maksymalnie włosy, ale też usztywniło je, czego nie lubię. Będę jednak próbować dalej. Muszę też wrócić do siemienia, bo nawilżenie było po nim bardzo dobre.
Spirulina jak i nafta dają na moich włosach efekt gładkości i prostują je jeszcze bardziej niż zwykle. Nową naftę niedawno zakupiłam, spirulinę nadal mam, mogę działać :)
Skrobia nieco wygładza włosy, chociaż bez spektakularnego efektu wow. Wazelina natomiast chociaż fajnie wygładza, bardzo ciężko się domywa.
Prostowanie na szczotce jest dla mnie czasochłonne, w dodatku wymaga drobnej pomocy ze strony mamy, gdyż przy mojej długości niewygodnie jest mi podwijać włosy, zwłaszcza z tyłu. Efekty są jednak świetne. Laminowanie muszę powtórzyć w trochę innej konfiguracji, gdyż nie zauważyłam istotnych zmian przed i po nim.
To chyba tyle ;) Nie będę wymieniać produktów, których używałam, bo jest ich za dużo :)
1. Zapuścić porządnie włosy.
Moim marzeniem są włosy do talii, co w ciągu roku może się nie udać, jednak chciałabym zapuścić się najbardziej jak się da. W tym celu zamierzam regularnie stosować wcierki i ew. suplementy(chociaż wcierki sprawdzają się u mnie lepiej) oraz ograniczyć podcinanie do momentu, w którym to naprawdę konieczne. Doszłam do wniosku, że zbyt często je obcinam jak na osobę, która zapuszcza - czasami nawet co 2 miesiące!
2. Zagęścić włosy i wyhodować nowe babyhair.
Znowu - wcierki i odżywki. Mam cienkie włosy i wiem, że zanim młode urosną by zagęścić całość minie sporo czasu, ale zawsze chętnie witam nowe włoski :)
3. Przetestować nowe kosmetyki i wybrać ostatecznie te sprawdzone.
Jest jeszcze trochę odżywek, olei, masek oraz wcierek, które chętnie bym wypróbowała i zamierzam dalej testować nowości. Chciałabym jednak po tym roku móc zrobić podsumowanie produktów używanych w ciągu włosomaniactwa i wybrać kilka sprawdzonych, do których będę wracać i po których mogę mieć pewność, że moje włosy będą dobrze wyglądać i będą odpowiednio nawilżone i nakarmione.
4. Wygładzić odstające włoski.
Nie jest to może duży problem, ale chciałabym uzyskać gładkie włosy na całej długości na stałe, nie tylko po jednorazowych eksperymentach(np. kakao czy wazelina). Odstające włoski w tym przeszkadzają - część z nich to starsze włosy pamiętające kilkuletnie cieniowanie i prostowanie, część to podrośnięte babyhair z początków włosomaniactwa.
5. Ujarzmić końcówki.
Moje włosy, chociaż na długości w gruncie rzeczy zdrowe, mają tendencję do przerzedzania na końcach - nic dziwnego, skoro są delikatne i cienkie, a przy takiej długości łatwo się ocierają o ubrania itd.
Chociaż zabezpieczam je codziennie, śpię w koczku i regularnie podcinam niszczą się szybciej, niż bym chciała. Skoro chcę zapuszczać włosy i podcinać rzadziej, by miały szanse urosnąć, przydałoby się jeszcze bardziej wzmocnić końce. Może jakieś sugestie i wskazówki? ;)
Chociaż zabezpieczam je codziennie, śpię w koczku i regularnie podcinam niszczą się szybciej, niż bym chciała. Skoro chcę zapuszczać włosy i podcinać rzadziej, by miały szanse urosnąć, przydałoby się jeszcze bardziej wzmocnić końce. Może jakieś sugestie i wskazówki? ;)
Bardzo ładne włosy, duży postęp! :)
OdpowiedzUsuńAle opisówka :))
OdpowiedzUsuńŁadne włoski
No, troszkę się napisałam ;)
Usuń