...ale nadal, jak poprzednio, bogata i wieloetapowa. Zdjęcia robione, jak zwykle ostatnio, po ciemku, ale trudno. Z efektów jestem bardzo zadowolona, mimo że obawiałam się przesady.
- na noc olej z gorczycy plus wcierkaEcolab
- rano na 30 minut odżywka rokitnikowa
- mycie Kallosem i szamponem Pharmaceris
- na skalp Seboradin FitoCell, na długość maska RainforestWax do blond włosów zmieszana z naftą
- po spłukaniu mus Pantene
- zabezpieczenie końcówek Mythic Oilem
Pielęgnacja wieloetapowa, ale ciut prostsza niż ostatnio, efekty - nawet lepsze, pewnie przez brak maski z alkoholem.
Bez i z lampą:
Włosy zrobiły się niesamowicie gładkie, sypkie i śliskie, nie mogłam powstrzymać się od miziania :D
Dodatkowo był nawilżone i nieźle dociążone, ale nie przeciążone, czego się bałam, bo chlusnęło mi się ciut za dużo nafty. Jak widać jednak, moje włosy lubią ją, a zmieszana z maską dobrze się spłukuje.
Szczerze mówiąc jestem zadowolona także z końców i długości - dopiero od tyłu widzę, jak długie są już moje włosy. Na co dzień, w lustrze z przodu nie ma to aż takiej "mocy".
Rosną rosną ;) ale im dogodziłaś :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygładzone :)
OdpowiedzUsuńWitam, podziwiam, oddaj maskę z seboradinu :P
OdpowiedzUsuńAle ładnie wygładzone :)
OdpowiedzUsuńBardzo ladnie wygladaja i faktycznie juz dluuugie :) Wciaz i wciaz zapominam zakupic nafte ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, są długie :)
OdpowiedzUsuń