Postanowiłam rozpocząć od recenzji kosmetyku, który bardzo lubię, firmy, którą także bardzo cenię.
Organique to polska firma z ciekawymi kosmetykami o naturalnych składach. Zauważyłam, że staje się coraz bardziej popularna i słusznie, należy im się.
Receptura tego naturalnego balsamu została oparta na wyjątkowych właściwościach masła Shea (Karite), wosku pszczelego i odżywczych olejów: sojowego, z awokado i pestek winogron. Balsam zawiera 50% czystego masła Shea posiadającego certyfikat ECOCERT. Jego stosowanie daje efekt długotrwałego nawilżenia i odnowy warstwy lipidowej - nawet bardzo suchej skóry. Atrakcyjne zapachy balsamów długo utrzymują się na skórze, działając aromaterapeutycznie i odprężająco. Niezwykły zapach kojarzy się z pięknem i szlachetnością, ponadto wykazuje działanie antystresowe i antydepresyjne. Balsam pozostawia skórę jedwabiście gładką i pięknie pachnącą ogrodem. Polecany jest zwłaszcza dla skóry suchej, dojrzałej i wymagającej regeneracji.
Przy produkcji balsamów stosujemy masło pochodzące ze spółdzielni afrykańskich kobiet, które dzięki niemu mają szanse osiągnąć niezależność finansową. W sieci Organique można je kupić na wagę w dowolnej ilości.
Balsam z masłem shea jest dostępny w wielu różnych wariantach zapachowych i wierzcie mi, naprawdę trudno jest zdecydować się na jeden. Stojąc i wybierając można niemal dostać zawrotu głowy :)
Moja wersja to truskawka z guavą - zapach jest słodki, trochę egzotyczny, ale nie męczący. Dosyć długo utrzymuje się na skórze(na włosach również).
Konsystencja jest gęsta, treściwa, dzięki wysokiej zawartości masła shea balsam jest dosyć zbity, jednak w cieple rąk szybko się rozpuszcza. Po posmarowaniu się nim trzeba trochę odczekać, aż się wchłonie; na skórze czuć potem taką tłustawą warstewkę, ale mi to nie przeszkadza.
A co robi? Właściwie moja odpowiedź brzmi: wszystko :)
Tak naprawdę, używam go jako kosmetyku wielofunkcyjnego i na żadnym polu mnie jeszcze nie zawiódł. Gdy moja skóra jest wyjątkowo przesuszona smaruję nim ciało, natychmiastowo je nawilża i odżywia, efekty czuć wiele godzin po zastosowaniu.
Nakładam ten balsam na włosy, bo oprócz masła shea ma w składzie przyjemne oleje: awokado, sojowy, z pestek winogron. Moje włosy są po nim niezwykle miękkie, nawilżone i przepięknie pachną.
Kiedy moje paznokcie są wyjątkowo suche po długim noszeniu lakierów także smaruję je sobie cienką warstwą balsamu jak odżywką. Także działa, fajnie zmiękcza też skórki.
Jest też świetnym zamiennikiem kremu do stóp, szczerze, po żadnym kremie przeznaczonym specjalnie do stóp moje pięty nie były tak gładkie.
Wspominałam o składzie; rzeczywiście jest bardzo ładny:
Butyrospectrum Parkii (Shea Butter), Avocado Oil (and) Glycine Soja (Soybean) Oil (and) Grape Seed Oil, Beeswax, Catearyl Alkohol, Parfum (Essential Oil, Fragance Oil), PEG-8, Tocopherol, Ascrbyl Palmitate, Ascorbic Acid (and) Citric Acid
Jedyne, do czego bym się przyczepiła to opakowanie. Podoba mi się, że masło jest na wagę, ale niestety do tego białego plastiku łatwo przyklejają się różnego rodzaju paprochy.
Podsumowując: uwielbiam ten balsam właściwie za wszystko i jestem pewna, że jak tylko mi się skończy, polecę po następne opakowanie. A muszę dodać, ze jak na tak częste używanie jest bardzo wydajny.
Polecam, zwłaszcza, że cena nie jest wysoka, zwłaszcza, gdy kupuje się na wagę :)
ja również je uwielbiam - taki kosmetyk do wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja tka uważam ;)
UsuńMam wersję z papryczką i czymś jeszcze. Stosuję głównie na twarz i jako balsam na usta. Nałożę dzisiaj na włosy, zobaczę jak się sprawdzi
OdpowiedzUsuń