niedziela, 27 października 2013

Inspiracje (2) - paznokcie

Myślę, by inspiracje zaczęły gościć tu regularnie; mam mnóstwo zdjęć tak na pintereście jak i na komputerze, uważam, że wiele pomysłów zasługuje na pokazanie... a i sama lubię takie posty ;)

Dzisiaj paznokcie, po włosach będące moja mała obsesją. Potrafię kupować miliony lakierów, chociaż w tej chwili cierpię na złamany paznokieć i kuruję szpony, więc tylko tęsknie spogladam na te piękne zdjęcia:









































Wszystkie zdjęcia - Pinterest.com i stylowi.pl

poniedziałek, 21 października 2013

Ultra....bubel?

Nadal w temacie ust pozostając dzisiaj chciałam pokazać pomadkę, na której niestety się zawiodłam i która jest dla mnie bublem.

Golden Rose Ultra Rich Color Lipstick o numerku 57, bo o niej mowa, nabyłam na wiosnę, przed świętami. Co prawda pogoda wówczas wiosenna nie bardzo była, ale tak czy siak wymyśliłam sobie delikatny, dziewczęcy kolor na usta specjalnie na cieplejsze dni. Akurat byłam obok stoiska GR no i weszłam.
Cena - zachęcająca, bodajże 12 złotych. Duży wybór kolorów i obietnice dotyczące nawilżenia ust sprawiły, że wybrałam odcień i kupiłam.

    

Zacznę od opakowania, teoretycznie prostego i eleganckiego, jednak w praktyce wykonanego z niezbyt odpornego plastiku. Mimo że nie używałam jej więcej niż kilka razy, plastik miejscami jest porysowany, a część napisu starta.


Nie wyglada to bynajmniej estetycznie, ale jeszcze da się przeżyć.

Jeśli chodzi o właściwości nawilżające tutaj cudów nie ma, pomadka jednak nie wysusza nadmiernie, co jest jakimś tam plusem. Kolor też jest ładny. Ale co w takim razie sprawia, że to bubel?


Konsystencja i to, jak się ją nosi. Czy raczej, w moim przypadku, nie nosi.
Pomadka koszmarnie warzy się i roluje na ustach, nawet zaraz po nałożeniu, a im dłużej tym gorzej. Zresztą szybko się zjada i ściera.

Nie wiem, czy to tylko ten odcień(czasem jasne ponoć tak mają), czy może ja mam wadliwy egzemplarz... Dziwi mnie jednak jak pomadka teoretycznie dosyć miękka, raczej nie tępa, a gładka, tak fatalnie wygląda na ustach.


Myślałam, że to może wina suchych skórek, ale nawet peeling ust nie bardzo pomaga. Czuję sie z nią na ustach źle i tylko myślę, czy już się starła i zrolowała czy jeszcze nie.


Z daleka może i nei jest to aż tak widoczne, wierzcie mi jednka, ze nosi się ją niedobrze.

Przez to podchodzę z dużą rezerwą do innych pomadek GR - zastanawiam się, próbować raz jeszcze z innym odcieniem(albo inną serią), czy sobie darować?

sobota, 19 października 2013

Usta, usta i ochrona

Czwartek. Najgorszy dzień dla moich ust od dawna.
Zapomniałam wrzucić do torby pomadkę ochronną. Czy chociażby wazelinę. Nic. Null. Jedynie jakaś kolorowa szminka pałętała się między kluczami, a etui na okulary i parasolką, ale nic z tego. Nie da rady. Musiałam cierpliwie czekać do zakończenia zajęć tego dnia i w drodze do domu w pierwszej lepszej drogerii zakupiłam jakikolwiek balsam do ust. Za czy złote, z parafiną na pierwszym miejscu. Ale co tam - ta ulga!

Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez balsamów i ochronnych, nawilżających specyfików do ust. Mogłabym zrezygnować z kremu do rąk, z kremu na noc do twarzy, z miliona kosmetyków, ale z tego jednego nigdy, nigdy, przenigdy. Moje usta po paru godzinach, ba! Już po godzinie bez nawilżenia zaczęły boleśnie piec i stały się wysuszone, a ja podrażniałam je jeszcze bardziej próbując ulżyć im i chociaż na chwilę zwilżyć językiem : D

Właściwie chronić je muszę cały rok, ale jesień i zima to czas, kiedy non stop mam usta czymś posmarowane. Po prostu nie umiem już inaczej, a i one są bardzo wrażliwe i kapryśne, dobrze czują się tylko nawilżone i natłuszczone - inaczej reagują natychmiastowym powstawaniem suchych skórek i nieprzyjemnym zaczerwienieniem, ewidentnie pokazującym, że czują się źle - rzuca się to w oczy nawet z daleka.

Przetestowałam i używałam wielu specyfików, ciągle właściwie odkrywam i kupuję nowe, bo zawsze są mi potrzebne - dążę do tego by mieć po sztuce w obu torebkach, w domu przy łóżku, ale i w kieszeni płaszcza czy w aucie.


Jakiś czas temu odkryłam produkty Carmex i w tej chwili z zarówno balsamem w słoiczku jak i w sztyfcie nie rozstają się, chyba, ze zapomnę jak głupia.

Te produkty łagodzą i bardzo dobrze nawilżają. Po nałożeniu długo trzymają się na ustach, nawet podczas picia(z jedzeniem gorzej). Mają specyficzną, lekko woskową konsystencję(zwłaszcza słoiczkowa wersja) i zapach z wyczuwalną nutą mentolu


Skład: Petrolatum, Lanloin, Cetyl esters, Theobroma oil, Beswax, Paraffin Wax, Camphor, Menthol, Salicyl Acid, Vanilia and fragarace.

Są idealne do pielęgnacji, używałam ich latem i używam teraz - przy tym dodaję plus za wydajność, bo mam je od paru miesięcy i jeszcze trochę mi posłużą.


Wazelina, znana i używana od lat. Ta z Flos-leku bardzo ładnie pachnie, u mnie - poziomką, ale zapachów jest kilka.
Wazelina z tego, co wiem na działanie przede wszystkim ochronne i natłuszczające, nie jest bowiem jako taka wchłaniana przez skore, nie bardzo ją wobec tego, na zdrowy rozum, nawilży.
Jednak już cienka warstwa nie przepuszcza wody, wobec tego stanowi świetną barierę jesienią i zimą, chroniąc przed wilgocią, mrozem, wyczuwalnie wygładza też usta.

Ta z Flos-leku nie jest wazeliną czystą samą w sobie, także jej działanie jest lepsze niż zwykłej, klasycznej białej. Lubię ja i używam przed wyjściem na dwór oraz na noc.


Skład: Vaselinum Album, Cetyl Alcohol, Cholesterol, Copernicia Cerifera Wax, Hydrogenated Vegetable Oil, Aroma (Flavor)

Mniej więcej tak wygląda moja pielęgnacja i ochrona, chociaż kusi mnie wiele balsamów czy pomadek/masełek - świetne masełko do ust z TBS, masełko z Nivei, albo jajeczka EOS :)

niedziela, 13 października 2013

Wlosowe inspiracje

Akcja u Anwen formalnie się zakończyła, czekamy na podsumowanie, a ja nadal olejuję swoje włosy :) Szkoda, że tak wcześnie robi się ciemno, bo niestety zanim wrócę z uczelni przepada światło do robienia zdjęć, więc chwilowo nie mam większego pola do manewru  :/

Sama jestem niestety niezbyt sprawna manualnie, a szkoda, bo fryzury które tak mi się podobają pewnie nigdy nie zagoszczą na mojej głowie...









Ktoś chętny do zrobienia mi jakiejś fryzurki? ;)

Wszystkie zdjęcia - pinterest.com

niedziela, 6 października 2013

That's Mauvie! - pomadka Hydra Extreme od Maybelline

Uff, pierwszy tydzień semestru za mną. Był bardzo męczący(chociażby wykłady do 20, laboratoria do 18), zakończył się też dla mnie bólem gardła, ale przynajmniej mam chwilę oddechu(między robieniem wektorowej mapki a uczeniem się teorii z sieci :D)


Dzisiaj postanowiłam napisać co nieco o mojej ulubionej szmince. Tym samym przedstawię Wam pierwszy z kilku produktów do ust, których używam :)

Maybelline Hydra Extreme zakupiłam na osławionej już rossmanowskiej obniżce -40% na kolorówkę. Sporo czasu spędziłam nad doborem koloru - przyznam, kuszą mnie od dawien dawna wszelkie ogniste czerwienie czy bordo, żaden jednak z tych intensywnych czy ciemnych kolorów nie pasuje do mojej twarz(może kiedyś znajdę).
Z odpowiednich dla mnie wariantów kolorystycznych najbardziej na ręce spodobał mi się 210(albo, według innych oznaczeń 160) - That's Mauvie. Na ustach okazał się strzałem w dziesiątkę!


Wedle słów producenta:
Ekstremalne, dogłębne nawilżenie. Odżywienie aż do 8 godzin. Ekstremalna, ochronna moc balsamu do ust (nawilża, zawiera alantoinę i SPF 15) -usta są aż 6 x bardziej nawilżone, błyszczące, odżywione i zabezpieczone przed pierzchnięciem.
Idealnie gładka warstwa, SPF 15, nowatorska formuła, lekka żelowa konsystencja.
* 24 rozkoszne kolory (od bladych różów po czerwień, fuksję i fiolet)
* 6 x więcej nawilżenia (w porównaniu do ust bez Hydra Extreme)
* usta nasycone najgłębszym kolorem! 


Musze stwierdzić, że ta seria jest rzeczywiście udana. Naprawdę nieźle nawilża usta(chociaż ja i tak pod pomadkę używam balsamu), ładnie wygląda, kolor trzyma się też przyzwoicie - nigdy nie miałam okazji sprawdzić czy da rade 8 godzin, niemniej 3-4 spokojnie, a mnie więcej nie potrzeba. Nie rozmazuje się, nie zjada i nie podkreśla skórek(za co ma największy plus!).


Bardzo podoba mi się konsystencja - jest miękka, kremowa, gładko sunie po ustach, a uważam, że nie ma nic gorszego niż tępa pomadka.
Opakowanie jest eleganckie, dosyć odporne na uszkodzenia, chociaż moje było oznaczone nalepką "Tester"(a wygrzebałam specjalnie z samego końca stojaka, by mieć pewność, że nikt jej nie ruszał) :)


Sam kolor jest bardzo ładny, trochę przygaszony róż, który określiłabym jako brudny. O dziwo na ustach prezentuje się intensywniej niż na ręce, ale nadal jest miły dla oka i subtelny. Bardzo ładnie podkreśla naturalny kolor moich ust i nie ma drobinek.

Na ręce w różnym świetle:



I na ustach:






Mogę śmiało uznać tę pomadkę za mojego faworyta i nosze ją najczęściej, zwłaszcza, że odcień pasuje i na jesień/zimę, jak i na wiosnę :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...