Nowy semestr coraz poważniej daje mi się we znaki i niestety nie wszystko idzie tka, jak chciałam - nawet nie udało mi się naskrobać niczego nadającego się do publikacji.
Dopiero dzisiaj mogłam trochę odetchnąć, przy czym to "trochę" to też niespecjalnie dużo, bo tu to zrobić, to napisać, to wysłać, to sprawdzić... Na szczęście udało mi się wygospodarować trochę czasu na spa dla włosów :) Dzisiaj w roli głównej - żółtko!
Żółtko występuje w towarzystwie licznym i o niemniej zbawiennym działaniu na włosy. Wybrałam moje ulubione produkty i półprodukty, takie o których wiem, ze dobrze wpływają na stan moich kłaczków.
Na noc nałożyłam na włosy trochę oleju śliwkowego, bo staram się przed każdym myciem olejować włosy.
Rano na skalp poszedł olej z Bani Agafii, a na resztę włosia żółtkowa mikstura.
Maseczka z żółtka to receptura znana od dawna, przy czym nie zawsze taka
tradycyjna(żółtko+sok z cytryny+olej rycynowy) daje dobre efekty na
zniszczonych włosach, o czym pisała kiedyś BlondHairCare.
Dlatego postanowiłam spróbować, ale zachowując odpowiednią równowagę
protein do nawilżaczy i olejów, żeby nie zrobić sobie i włosom kuku.
W skład maseczki wchodziło:
- jedno żółtko
- łyżka oliwy
- łyżka miodu
- łyżka maski Ziaja masło kakaowe
- łyżka balsamu na kwiatowym propolisie
- zatężony sok z aloesu
- D-panthenol
- hydromanil
- olej z orzechów laskowych
Jak widać składników było sporo,
każdy dobry i odżywczy. Mogę więc mówić wręcz o bombie regeneracyjnej.
Przydaje się ona moim włosom, gdyż z racji braku czasu zazwyczaj myję je
rano i jedyne co daję rady wtedy robić to nocne olejowanie i mycie
odżywką lub nałożenie jej na dosłownie kilka minut po myciu.
Dzięki niedzielom dla włosów jestem w stanie zafundować im porządną dawkę tego, czego akurat potrzebują :)
Nie wygląda to najlepiej, tu jeszcze przed zmieszaniem.
Maskę nałożyłam na całą długość wcześniej naolejowanych włosów:Trzymałam około 1,5 godziny pod czepkiem po czym zmyłam szamponem Alterry z granatem.
Potem nalożyłam na dosłownie 10 minut emolientową odzywkę GlissKura by włoski łatwiej się rozczesywały.
Zmyłam, odsączyłam, w skalp wtarłam Jantar i częściowo pozwoliłam kłaczkom podeschnąć samoistnie, potem wysuszyłam je do końca.
Tak prezentowały się po wysuszeniu:
Generalnie z efektów jestem zadowolona, włosy są nawilżone i miękkie, ładnie błyszczą, ale...
No właśnie, jedno ale z którym borykam się od dłuższego czasu - dociążenie końcówek.
Mimo nawilżania i intensywnego, regularnego olejowania widać, że moje końcówki są lekkie, aż fruwają, nawet po zastosowaniu silikonowego serum.
Włosy przy od czubka głowy do połowy są zdrowe i gładkie, z bliska zresztą nawet te nieszczęsne końcówki wyglądają zdrowo:
Nie mam pojęcia co mogłoby sprawić, żeby wizualnie stan odpowiadał rzeczywistemu. Może wy macie jakieś pomysły? Mi się kończą :/
Hej! :* na początku bardzo dziękuję za obserwację - każda nowa osoba daje tyyyle radości :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że do Ciebie trafiłam - lubię blogi takie, jak Twój, takie uporządkowane i czytelne. :)
Co do końcówek - próbowałaś dawać więcej serum silikonowego, oleju, odżywki b/s? :< Wyglądają na troszkę wystrzępione.. moje bardzo długo były bardzo podobne, wreszcie je ścięłam te półtora centymetra, choć w sumie tragicznie zniszczone nie były - po obcięciu wyglądają już lepiej. Śliczny masz ten blond! :*
Twój blog mi się spodobał więc poszedł do obserwowanych :)
UsuńNo właśnie niedawno nawet te 2 cm obcinałam, niewiele to dało :/ A za dużo serum obciąży je nieładnie, niestety :<
Twoja kombinacja jest chyba dla mnie odrobinę zbyt zaawansowana, ale żółtko + miód + olej ze słodkich migdałów muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńLubię mieszać, ale wiadomo, ze klasyczna wersja też powinna się sprawdzić :)
UsuńBardzo lubię maski z żółtkiem w roli głównej :)
OdpowiedzUsuńMam podobny problem z końcówkami... pomogła mi trochę odżywka b/s ziaja intensywne nawilżanie, ale po jakimś czasie używania też przestała działać. dlatego nadal szukam czegoś dociążającego ;) spróbowałam raz kropelkę olejku z alterry dać na te nieszczęsne piórka na końcach i efekt był całkiem zadowalający, ale łatwo przesadzić z ilością i obciążyć włosy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój kolor włosów <3
Pozdrawiam,
K.
Być może też muszę wcierać czysty olej w końcówki, albo olej+serum...
UsuńDziękuję :)
koncowki koncowki koniecznie!!! i to z 10 cm bo na dole takie piórka ale ogolnie oczywiscie ladne
OdpowiedzUsuń10cm? Trochę za drastycznie ja dla mnie chyba... Musiałabym dojrzeć do takiej decyzji...
UsuńEee nie z 10. Myślę, że zejście z lekkiego cieniowania do ciętych na prosto załatwi sprawę. Mam podobny problem od kąd moje włosy są cieniowane i cięte w szpic.
UsuńSam fryzjer mi zawsze mówił, że moje włosy trzeba ciąć na prosto, bo wtedy będą się nawzajem dociążały. Może z Twoimi jest podobnie.
Żółtko to coś, co moje włosy uwielbiają, ale tylko w połączeniu z oliwą z oliwek :D
OdpowiedzUsuńchociaz nie lepiej nie podcinal albo stopniowo. Myślę że długosc moje je dociązyc . Moze spróbuj eliksiru kerastase jest drogi ale wart ceny ładnie dociaza koncowki
OdpowiedzUsuńO, to już mi się bardziej podoba :) O Kerastase słyszałam dużo dobrego, a to mniej bolesne niż drastyczne niż cięcie.
UsuńCo najmniej 30cm włosów masz do ścięcia. Żadna pielęgnacja już im pomoże. Zetnij zniszczone końce.
OdpowiedzUsuńnie zgadzam się z tym, końce są w porządku, ale potrzebują dociążenia. jeśli już ścinać to nie 30cm naraz tylko stopniowo.
UsuńO, 30 cm to zdecydowanie nie :D Myślałam o podcięciu stopniowo około 5 cm, myślę że tak będzie najlepiej, ale powoli :)
Usuńpolecam serum na końcowki firmy bioetika - kupiłam je kiedyś gdy zamawiałam ich słynną maską przez intrnet i jest genialne
OdpowiedzUsuńsprawdziłam specjalnie dla ciebie, to serum z bioetici nazywa się jedwab w emulsji (lub jedwab do włosów, z niebieskimi napisami). Dzisiaj jak umyłam włosy to miałam właśnie takie jak ty a ten jedwab mi bardzo pomógł, jak zobaczyłam zdjęcia od razu mi się przypomniała ta sytuacja. Mam nadzieję, ze mój wpis nie będzie wzięty za reklamę - w końcu jest 5ta rano;)
OdpowiedzUsuńA sprawdzę, dzięki za sprawdzenie ;)
UsuńI nie martw się, to żadna reklama :)
jejku obetnij te smętne końce i będzie w porządku :)
OdpowiedzUsuńRok temu moje końce wyglądały identycznie po niefortunnym rozjaśnianiu... Patrząc na moje włosiska teraz wiem, że dłuższe nie są ale obcinałam je regularnie nawet po 3 centymetry i widzę efekt :)
OdpowiedzUsuń2 tygodnie temu wołały już o obcięcie, żadne serum, olejek i inne cuda nic nie dawały, końce fruwały we wszystkie strony ;)
No ja niedawno podcięłam ok. 2 cm, pewnie niedługo pójdę i pozbędę się kolejnych 3... Problem w tym, że z bliska one są i nawilżone i dosyć zdrowe, tylko wyglądają dziwnie :/
UsuńHm... Ostatnio zawalczyłam z większą ilością emolientów i mi to trochę pomogło... U mnie 2/3 długości włosów to ciągle te rozjaśniane :D Szkoda że nie mogę się ich szybciej pozbyć ;)
UsuńNiestety chyba jedynym wyjściem będzie częstsze podcinanie końcówek no i dociążanie ich olejkami czy też silikonowym serum.
Właśnie przeczytałam wpis o siemieniu lnianym, co powiesz na zmieszanie "glutka" z wodą tak mniej więcej pół na pół? Stosowałam taki miks na 2/3 długości włosów nawet 2-3 razy dziennie i bardzo pomagało mi to z dyscypliną wśród końców... ;)
UsuńPodoba mi się działanie siemienia u mnie i teraz gości na stałe w pielęgnacji :)
Zdecydowanie zamierzam wprowadzić siemię częściej do pielęgnacji, tylko muszę to przemyśleć, bo w tygodniu siedzę na uczelni od 10 do 18-20, więc logistycznie mam z tym problem. Ale dzięki za rady :)
UsuńPrezentują się pięknie!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń