czwartek, 19 września 2013

Oleje rafinowane

Ostatnio przeglądałam moje półki i zbiory(w końcu trwa akcja olejowania na potęgę) i muszę z przykrością stwierdzić, ze dysponuję dwiema buteleczkami olejów rafinowanych.
Kupione na początku włosomaniactwa, ze strony internetowej, skoro zachwalane, to biorę!


No właśnie, zastanawia mnie, po co na stronach sklepów z półproduktami oleje nierafinowane. I dlaczego tam są wypisane ich wartości dla skóry, włosów i w ogóle ciała, a może także i ducha.
To znaczy, cytując ze strony zsk(którą i tak nadal uważam za jedną lepszych z półproduktami):

 oleje rafinowane - oleje także otrzymane w wyniku tłoczenia na zimno lecz dodatkowo zostały one później dokładnie oczyszczone - np. poprzez filtrację na ziemii okrzemkowej czy destylację pod zmniejszonym ciśnieniem. Oleje te są mniej wrażliwe na podgrzewanie, mają też dłuższą trwałość w porównaniu z produktem naturalnym. Dodatkową cechą jest pozbycie się charakterystycznego koloru i zapachu - czasami jest to wada a czasami zaleta :-). Oleje i masła rafinowane polecamy do stosowania w produkcji mydeł - ze względu na odporność na wysoką temperaturę. Oleje rafinowane przeznaczone są także dla osób ze skłonnościami do alergii.

Także wobec tego owe oleje powinny nadal być dla nas wartościowe.
Tymczasem google, blogi i strony mówią nam, że:

Oleje rafinowane
Wyróżniamy dwa rodzaje olejów rafinowanych. Najczęściej dostępne to oleje ekstrahowane w wysokich temperaturach za pomocą chemicznych rozpuszczalników, którymi są silnie działające środki chemiczne (heksan). Taki produkt poddawany jest obróbce chemicznej co ma na celu wytworzenie produktu pozbawionego smaku, koloru, nadającego się przede wszystkim do długoterminowego przechowywania. Smak zjełczenia został usunięty, ale jego szkodliwe działanie pozostaje.
Wyróżniamy również oleje rafinowane tłoczone w prasach, a nie ekstrahowane chemicznie (te przynajmniej nie zawierają pozostałości chemicznych rozpuszczalników). Niemniej jednak oleje takie oprócz samej ekstrakcji przechodzą przechodzą przez kilka faz produkcji , które obejmują wpływ wysokiej temperatury i chemiczne ługowanie. W wyniku procesu rafinacji oleje ostają wyjałowione z pewnych wartościowych składników np. może im brakować chlorofilu, witaminy E, beta karotenu, żelaza, wapnia, magnezu, miedzi i fosforu. Podczas procesu rafinacji stosuje się bardzo wysokie temperatury, często przekraczające 200 stopni C, a w takich temperaturach nienasycone kwasy tłuszczowe przekształcają się syntetyczne tłuszcze zwane "kwasami tłuszczowymi trans". Te syntetyczne kwasy tłuszczowe trans mają bardzo niekorzystny wpływ na zdrowie.



Morał z tego jest taki - nie wierzymy do końca w to, co czytamy. Osobiście unikam teraz olejów rafinowanych - jakoś bezpieczniej czuję się wiedząc, że to, co używam ma kolor i zapach, a także składniki odżywcze tak na pewno :)
Rozumiem, że rafinowane, w jakikolwiek sposób są trwalsze i mają "dłuższy termin przydatności", ale jednak...
Są jednak osoby, które widzą rezultaty nawet po stosowaniu olei rafinowanych, chociażby na włosach. Być może więc nie wszystkie opatrzone tą nalepką są aż tak złe.


Zastanawia mnie jeszcze tylko jedna rzecz, której pewnie nigdy się nie dowiem - jak to jest z olejami w kosmetykach?
Producenci niektórych zapewniają, że ich oleje są naturalne, ale czy można im wierzyć? No i niektórzy nie zapewniają :)

A jak zużyć taki olej, gdy ktoś nieopatrznie zakupił? Ja dodaję go do maseczek albo mieszam z innymi olejami, tymi naturalnymi, mając nadzieję, że coś tam jednak dobrego jeszcze w sobie ma.


Zdjęcia tym razem z szeroko pojętych internetów.

4 komentarze:

  1. Hihi, jak można przedstawić ten sam proces w różny sposób :)
    Ja głównie posiłkuje się oliwą z oliwek i biorę każdą jedną - każda mi pasuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oliwa jest dobra, też lubię, podkradam z kuchni :)

      Usuń
  2. Ciekawe spostrzeżenie z tymi olejami w kosmetykach. :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...