sobota, 22 lutego 2014

Rosyjski ananas

...który wcale nie jest ananasem, ani nie pochodzi z Rosji, przynajmniej ten konkretny - on pochodzi z Polski, chociaż tez nie tyle on sam, co kosmetyk na nim oparty... Ech, o kim mowa? O rokitniku :) I o Lekkim kremie rokitnikowym od Sylveco. Tytuł może być mylący, prawda?
Ale ciocia Wikipedia tak go nazywa i przyznam, że określenie mi się spodobało. 
Jest to kolejny produkt naszej polskiej firmy i kolejny, z którego jestem zadowolona. Przywędrował do mnie razem z resztą produktów Sylveco i używam go w dzień od około dwóch miesięcy, mniej więcej. Po tym czasie myślę więc, że zdołałam wyrobić sobie o nim opinię :)
Podobnie jak pozostałe kosmetyki Sylveco krem ma śliczny skład, całkowicie naturalny, nieszkodliwy - no i jest hipoalergiczny. Powinno ucieszyć to wszystkie posiadaczki cery problematycznej, ale i nie tylko. Ja takowej w tej chwili nie posiadam, jednak polubiłam się z nim i z jego działaniem, a moja cera nie marudzi i współpracuje :)

Skład:
Woda, Olej z pestek winogron, Olej sojowy, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Olej rokitnikowy, Masło karite (Shea), Stearynian glicerolu, Olej arganowy, Olej jojoba, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Alkohol benzylowy, Betulina, Witamina E, Ekstrakt z aloesu, Alantoina, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy, Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, Lupeol, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy
Opakowanie jest wygodne, proste ale estetyczne, wyposażone w wygodną i higieniczną pompkę typu airless, dzięki czemu wiemy, że nie przenosimy do kremu różnych brzydkich bakterii, które normalnie bytują na naszych łapkach. Szata graficzna nie jest przesadzona, a wyważona i spójna dla kosmetyków firmy. To jak i grafiki roślin "przewodnich" bardzo mi się podoba.
Konsystencja jest rzeczywiście lekka i przyjemna, a dzięki zawartości oleju z tytułowego rokitnika barwa jest żólta - nie ma się jednak co obawiać, krem w żaden sposób nie barwi skóry, za to bardzo szybko się wchłania.
Skłamałabym jednak, gdybym stwierdziła, że wchłania się całkowicie. Nie - zostawia na twarzy delikatną powłoczkę. Dla mnie jest to przyjemne uczucie nawilżonej twarzy, nic się nie lepi, ale być może ktoś uzna to za minus. Nadaje się mimo to pod makijaż.
A ogólne działanie?
Jak wspominałam, w tej chwili moja cera jest uspokojona, nie powiem więc jak wpływa na trądzik czy zapychanie. Wiem jednak, że porządnie nawilża(może na wielkie mrozy jest za lekki, ale przy takiej pogodzie jak za oknem spisuje się jak trzeba) i wyrównuje koloryt cery - u mnie we współpracy z rokitnikowym kremem z betuliną stosowanym na noc sprawdza się całkiem przyjemnie. Nie podrażnia, wręcz trochę łagodzi uczucie ściągnięcia np po umyciu twarzy, jest wydajny.
Nie zachwycił mnie tak jak jego bogatszy brat, ale jestem zdecydowanie zadowolona i mogę go polecić. Myślę, że teraz na wiosnę warto go wypróbować :)

3 komentarze:

  1. wyrównanie kolorytu mnie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie jego tłustsza wersja lekko barwiła twarz na żółto (yeah, byłam żółtkiem!) i generalnie lekkie wersje tych kremów u mnie się nie sprawdziły...
    Ale tłuściochy uwielbiam. tytuł faktycznie - zastanawiałam się czy o czymś nie wiem bo wydawało mi się, że to to polskie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylveco polskie, ale szukałam sobie informacji o roktiniku i tu bam, nazywają go rosyjskim ananasem :D Taka fajna nazwa ^^

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...