W moim domu trwa w najlepsze remont kuchni. Ciężko coś znaleźć, nawet z zaparzeniem herbaty był problem, także moja poprzednia niedziela była bardzo skromna i nieudokumentowana.
Tym razem postanowiłam więc trochę nadrobić, tym bardziej, że ostatnio zaczęłam chodzić na basen - włosy zabezpieczałam i myłam za każdym razem, ale jakiejś wyjątkowo bogatej pielęgnacji nie było. Dlatego należało im się :)
A że podczas sprzątania łazienki wpadło mi w ręce opakowanie z resztką kremu żurawinowego Apis postanowiłam wykorzystać go do włosów(do twarzy używam teraz innych specyfików).
Ostatnio kupiłam dwa nowe dla mnie oleje do włosów. Jeden z nich zabieram na miesięczny, sierpniowy wyjazd, głównie ze względu na miękkie opakowanie. Drugi ze względu na szklaną buteleczkę testuję teraz - jest to olejek z pachnotki.
Ma charakterystyczny zapach, który o dziwo lekko utrzymuje się na włosach. Dla mnie to taka lżejsza wersja aromatu olejku z kiełków pszenicy. Jak na razie wydaje mi się, że jest w porządku, włosy po nim są miłe w dotyku i sypkie.
Nałożyłam go na noc na czuprynę lekko muśniętą odżywką rumiankową Farmony. Rano umyłam skalp szamponem awokado z afrykańskiej serii PO, długość odżywką Mrs. Potters i przystąpiłam do robienia maseczki :)
Główny składnik to oczywiście krem. Ponieważ włosom należało się sporo dobroci dołożyłam jeszcze po kilka kropli panthenolu i oleju aloesowego.
Dla lepszej konsystencji dołożyłam trochę odżywki Organix, bo nie chciałam by coś mi spływało z włosów.
Dzięki temu otrzymałam dosyć gęstą maskę, która świetnie trzymała się włosów. Po namyśle dołożyłam 3 krople oleju z pachnotki. Taką mieszankę nałożyłam na wilgotne włosy i trzymałam jakieś 40 minut. Spłukałam chłodną woda, nałożyłam silikonowe serum na końcówki i wysuszyłam.
Dzięki kremowaniu po myciu moje włosy były dociążone, mięsiste i nawilżone. Bardzo mi się w takiej wersji podobają, nie fruwają i są przyjemnie wygładzone na długości. Dzisiejszą niedziele zaliczam do udanych ;)
Apis jest super. Krem (miodowy) przeciążył mi włosy jako odzywka b/s ale za to dwa balsamy do ciała (miodowy i żurawinowy) są super jako właśnie odżywki bez spłukiwania :)
OdpowiedzUsuńO, fajnie wiedzieć :) Ale rzeczywiście, kremu do twarzy nawet tego żurawinowego(a niby lżejszy) jako b/s bym nie zastosowała, raczej jako d/s :)
Usuńorganix strasznie mnie kusi ale nie wiem czy warto kupic
OdpowiedzUsuńCzytałam różne, mieszane recenzje, więc w sumie nie wiem. Ta u mnie się sprawdza, moje włosy ją lubią(byle nie za często), ale jak wiadomo nie u każdego może. A w Polsce chyba są droższe - mi tę kupiła ciotka w USA.
UsuńJednak jak dla mnie - cienkie włosy, porowate - fajnie wygładza i dociąża, jeszcze krzywdy mi nie zrobiła :) Jak będę mieć przypływ gotówki to może zakupię jeszcze jakąś żeby zobaczyć jak działa.
Jeśli chodzi o kremy to na włosy nakładałam tylko masło kakaowe z Isany. Może warto powrócić do tej metody :) U Ciebie bardzo ładnie się sprawdziło , śliczne włosy :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńMnie te masła z Isany interesują, zwłaszcza, że tanie są. Może za jakiś czas się skuszę :)
Lubię kiedy moje włosy są dociążone :)
OdpowiedzUsuńJa także :) Chociaż końcówki ZAWSZE są jak dla mnie dociążone za mało :<
Usuńhej hej :) gdzie kupujesz organix? uwielbiam ich fioletowa serię, a tak ciężko z dostępnością....
OdpowiedzUsuńW Hebe kupisz.
UsuńDokładnie, wiem, że w Hebe są, ja swój mam z USA :)
Usuńteż lubię czasem położyć coś niestandardowego na włosy :)
OdpowiedzUsuńJa także, a niedziela dla włosów jest dobra okazją do eksperymentów :)
Usuń