Temperatury sięgają naprawdę afrykańskich pułapów, ale wpis związany będzie z kosmetykiem, w dodatku kolorowym. I nawet nie pochodzi on z Afryki - ale jednak coś ma z Afryką wspólnego :)
Africa od W7 to według mnie ani róż, ani bronzer, tylko takie dwa w jednym. Z tego powodu się na niego zdecydowałam(a kosztował zaledwie około 14 złotych) i z tego też powodu nieczęsto ostatnio go używam i uczucia mam jakby mieszane.
Opakowanie imituje słynne pudełeczka Benefitu i ogólnie wyglądało na pierwszy rzut oka przyjemnie. Z czasem niestety wyraźnie zużyło się, jako że jest wykonane z czegoś w rodzaju papieru/tektury/sama nie wiem jak to określić. Nie rozleciało się jeszcze jednak, ale widać na nim ślady upływu czasu.
Sam kosmetyk jest ładniejszy niż opakowanie. Także nawiązuje trochę do benefitowych projektów, a także do Afryki i egzotyki - placki kolorów tworzą wzór panterki, ładny i cieszący oko. To z pewnością uprzyjemnia używanie, a nawet dodaje do niego szczyptę luksusu(zawsze można sobie poudawać, że to jednak Benefit ;)
Różobronzer wyposażony jest w dołączony doń pędzelek o uroczym kolorze. Ma ciekawy kształt, który dla mnie okazał się średnio praktyczny i ze względu na to, że jest w całości chowany do opakowania - łatwo brudzi się pyłem. Ale za to ma niesamowicie milutkie, mięciutkie włosie.
Kolorystycznie wypada przyzwoicie; można używać tylko różowego środka, jak na pierwszym zdjęciu i wtedy fajnie spisuje się jako róż, dając jednocześnie subtelny efekt rozświetlenia dzięki delikatnie perłowemu, ale nienachalnemu połyskowi.
Można też używać brązowych obrzeży - dla mnie niestety ten odcień jest za ciemny, za bardzo kontrastuje z moją bladą cerą.
Można też musnąć pędzlem po całości i uzyskać optymalny efekt. Jak widać na zdjęciu po nałożeniu pędzlem produkt jest delikatny, naprawdę trudno jest zrobić sobie nim krzywdę. Ma perłowy połysk, który jak dla mnie nadaje się do podkreślania opalenizny bądź jako róż. Bronzer wolałabym matowy, dlatego też w takiej roli nie używam go i nie podoba mi się.
Lubię Africę od W7 za to, że jest to produkt tani, delikatny i pewnie dla wielu osób uniwersalny. Niestety kolorystyka w całości nie przypadła mi aż tak do gustu, bo po prostu do mnie nie pasuje. W związku z tym ja uczucia mam dwojakie - uważam jednak że warto na sobie spróbować, zwłaszcza za taką cenę. Ja używam go jako różu, ale z pewnością właścicielki nieco ciemniejszych odcieni skóry będą zadowolone z całości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz