sobota, 11 kwietnia 2015

Lekkie kremy Sylveco: porównanie.

Dzisiaj kolejny na blogu wpis poświęcony mojej ulubionej polskiej marce kosmetycznej. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał i nie używał - proszę niezwłocznie nadrobić zaległości. Nie trafiłam jeszcze na zły produkt, większość wypróbowanych stała się moimi ulubieńcami... A w tym poście porównam trzy rodzaje popularnego lekkiego kremu Sylveco. Jeśli macie dylemat, który wybrać - może coś podpowiem ;)
Lekkie kremy Sylveco to chyba najbardziej znane kosmetyki marki. Nie ma się co dziwić, bo która z nas nie szuka dobrego, lekkiego kremu pod makijaż, którzy nie warzy się, nie świeci, nie roluje, nie podrażania?
Kremy Sylveco cechują naturalne składy, krótkie, ale świetnie dobrane. Wszystkie trzy kremy są też hipoalergiczne. Wśród nich każdy ma szansę wybrać coś dla siebie, lub, jak ja - zamiennie używać wszystkich rodzajów :)
Krem brzozowy to mój najnowszy nabytek. Od momentu poznania marki 2 lata temu dopiero teraz wpadł mi w ręce. Zawsze miałam ileś rzeczy do przetestowania, ale w końcu jesteśmy razem :) Warto dodać, ze jest to chyba najpopularniejszy krem ze wszystkich trzech.
Skład ma naturalny i bardzo, bardzo mi się on podoba. Spójrzcie same:
Zarówno na stronie jak i na opakowaniu można poczytać sobie o poszczególnych składnikach. Ja skupię się na działaniu i przeznaczeniu.
Krem według strony producenta przeznaczony jest do każdej cery - z uwzględnieniem cery potrzebującej odnowy i regeneracji.
Krem ma lekka konsystencję, dobrze się wchłania i nawilża skórę. Nawilżenie jest odczuwalne, skóra jest przyjemnie nawodniona i natłuszczona w dotyku, przy czym nie ma na niej żadnej powłoczki. Nic się nie świeci, można nałożyć makijaż.
Krem rokitnikowy już drugi rok służy mi w zimę z powodu nieco bardziej gęstej konsystencji - nadal jednak śmiało można określić go mianem lekkiego.
Skład bardzo podobny do brata, tutaj mamy jednak olej rokitnikowy - nadające całości charakterystyczną barwę.
Krem bardzo dobrze natłuszcza i chroni skórę twarzy. Ta wersja pozostawia delikatną powłoczkę, nieco wolniej się wchłania i jest bardziej treściwa niż pozostałe wersje. Nadal jednak zachowuje się bardzo dobrze i można spokojnie nakładać go na dzień.
Także do każdego rodzaju cery, zwłaszcza dla tej zmęczonej, poszarzałej, z oznakami starzenia. Ładnie wyrównuje koloryt i regeneruje.
Krem nagietkowy to ostatni z trójki i zarazem pierwszy w mojej historii. wybrałam go ze względu na właściwości, dobrze pielęgnuje bowiem skórę podrażnioną, zanieczyszczoną, z objawami trądziku.
Nawilża, odżywia i łagodzi podrażnienia.
Po kolei, kremy nagietkowy, rokitnikowy i brzozowy.
Wszystkie kremy nadają się właściwie do każdej cery - nie podrażniają, nie zapychają, za to dobrze nawilżają i natłuszczają. Patrząc na składy widać, że różnią się pojedynczymi składnikami, dlatego bez obaw można stosować je zamiennie.
Jeśli jednak już o różnicach mowa -  rokitnikowy jest najbardziej treściwy z lekkich, nagietkowy - najlżejszy. Z tego powodu ja rokitnikowego używam zimą, gdyż bardzo dobrze radzi sobie z ochroną skóry przed mrozem. Nagietkowy z kolei najbardziej przypadnie do gustu osobom z cerą tłustą, trądzikową, bo najszybciej się wchłania. Brzozowy plasuje się gdzieś pośrodku, jest zatem najbardziej neutralny.
Wszystkie trzy jednak działają fenomenalnie - nie powodują powstawania nowych wyprysków, nawilżają, pielęgnują, łagodzą podrażnienia jeśli takowe się pojawią. Są idealne pod makijaż i zwykły i mineralny. Stosując je dłużej można dostrzec długofalowe działanie - po pewnym czasie skóra jest bardzo dobrze nakarmiona i nawilżona, do tego stopnia, że jeśli zdarzy mi się dzień, że w pośpiechu nie posmaruję się niczym rano - nie odczuwam ściągnięcia czy przesuszenia.
Są też dobre w przypadku kuracji trądzikowych - w tej chwili na noc stosuję dosyć mocno drażniące i wysuszające Epiduo, a krem brzozowy idealnie nawilża i łagodzi moją cerę w ciągu dnia.

Polecam wszystkie trzy kremy, różnice są niewielkie, a wszystkie trzy naprawdę są bardzo dobrymi, w dodatku polskimi, naturalnymi kosmetykami.

11 komentarzy:

  1. ja też zaczęłam przygodę z Sylveco od tego nagietkowego :-) na początku byłam bardzo zadowolona, później wydawało mi się, że mnie wysypuje, ale zaczęły się pojawiać suche skórki i podkład w ogóle się nie trzymał, powróciłam do kremu i jak ręką odjął! już po 2 aplikacjach kremu suchej skórki nie było, a puder trzymał mi się kikla dobrych godzin :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też od niego zaczęłam swoją przygodę, szukałam właśnie kremu na dzień do cery trądzikowej :)

      Usuń
  2. Wczoraj kupiłam sobie wersję rokitnikową. Początkowo chciałam brzozowy, ale gdy w moje ręce wpadła próbka rokitnikowego zakochałam się. Ja od siebie mogę polecić tonik hibiskusowy jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam, wygrałam przy jakiejś okazji i używam, chociaż nie codziennie :)

      Usuń
  3. Mam próbki wszystkich tych trzech kremów, ale jakoś nie mogę się zabrać za ich wypróbowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam w końcu wypróbować chociaż jeden :) Chociaż ja sama miałam już ileś próbek kremów Orientany z kolei i chociaż przypadły mi do gustu - nadal żadnego nie mam :D

      Usuń
  4. Mam krem brzozowy i naprawdę dobrze nawilża. Jestem z niego bardzo zadowolona. Wielkim jego autem jest to, że idealnie współgra ze wszystkimi podkładami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nadaje się i pod mineralny, i pod zwykły płynny :)

      Usuń
  5. Ja bym się chętnie skusiła na wszystkie trzy i chyba stosowała je na zmianę, zaleznie od dnia czy humoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sposób :) Ja stosuję zamiennie zależnie od pory roku jak widać :D

      Usuń
  6. Zdecydowanie mam na nie ochote, bardzo fajne porownanie zrobilas :) Jesli bede miala okazdje skusze sie na wszystkie trzy i podobnie, jak Ty, bede je wyprobowywac w okreslonej porze roku :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...