Uff. Tydzień mnie nie było, nie opublikowałam nawet NDW(chociaż zdjęcia zrobiłam). Uczelnia daje w kość, ale może ten tydzień będzie lepszy...W każdym razie dzisiaj przychodzę z kolejną recenzją produktu od Bomb Cosmetics - przedostatniego jaki chciałabym przedstawić i na pewno najbardziej intrygującego. Chodzi mianowicie o masło. Do mycia. Takie cuda wianki.
Wersja którą wybrałam to Blackcurrant - aromat tego przepysznego masełka otwierają soczyste, dojrzałe nuty
czarnej porzeczki, łączące się w samym sercu zapachu z letnimi
truskawkami i malinami z delikatnym muśnięciem jagód. Kremowy karmel
oraz słodka wanilia subtelnie uzupełniają naturalną słodycz owoców,
idealnie zamykając to perfekcyjne połączenie!
Muszę przyznać, że zapach jest bardzo udany. Czuć słodką, lekko kremową porzeczkę podbitą zapachem innych owoców krzaczkowych(ja czuję głównie jagody i maliny). Wanilia dodaje tej kremowej słodyczy, karmelu nie czuję, ale ogólnie zapach bardzo owocowy i słodki i delikatny. Szkoda tylko, że nie utrzymuje się zbyt długo na skórze.
Masło jest bardzo, bardzo gęste i zbite. Trochę ciężko wydobyć je z opakowania, chociaż pod wpływem ciepła konsystencja nieco mięknie. ślady jakie widać na zdjęciu na stałe odciskają się w kosmetyku. Ma sympatyczny, jasno fioletowy kolor.
Masło myje i robi to dobrze, a delikatnie. Delikatnie też się pieni, na wilgotnej, ciepłej skórze jest kremowe, gęste i bardzo przyjemne w rozprowadzaniu. Nie nawilża jakoś spektakularnie, ale nie wysusza, skóra po jego użyciu jest miękka i czysta.
Skład: Glycerin, Aqua (woda), Sodium
Cocoyl Isethionate, Sorbitol, Propylene Glycol, Disodium Lauryl
Sulfosuccinate, Parfum (aromat), masełko Butyrospermum Parkii (Shea),
Phenoxyethanol, Tetrasodium Etidronate, Ethylhexylglycerin, olejek
Citrus Aurantium Bergamia (Bergamotowy), olejek z korzenia Vetiveria
Zizanoides (Wetywerii), Denatonium Benzoate, Benzyl Alcohol, CI 73015 (Blue 2), CI 14700 (Red 4), CI 17200 (Red 33), CI 16035 (Red 40).
Opakowanie jak zwykle, wiadereczko lodów, wszystkie masła mają podobnie apetyczne etykiety. Do tego jest baaaardzo wydajne i nie wiem, kiedy ja to zużyję, bo nie używam do każdego mycia, wolę myć się nim w wannie. Do tego właśnie mała uwaga, gdyż tego typu opakowanie niekoniecznie sprawdzi się pod prysznicem. Ja nie przepadam za wiadereczkami w kabinie, gdyż obawiam się, że zaraz przewrócę, zaleję wodą czy wypuszczę z rąk. Do wanny jednak - idealne.
Nie jest to może niezbędny kosmetyk, ale fajny gadżet, umilacz. Na pewno dobrze się sprawdzi na prezent.
Fajny gadżet, kiedyś na stoisku bomb cosmetics wąchałam te cudeńka, może w końcu się skuszę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście fajny, jako prezent dla samej siebie polecam :)
Usuń