Co tydzień robię włosom spa w niedzielę, nie zawsze jednak mam czas ją zarejestrować - tak jak w zeszłym tygodniu. W tym z kolei nie miałam już sił ani czasu właśnie na publikację w niedzielę, ale oto jestem dzisiaj. W towarzystwie eksperymentu z... wazeliną.
Wysuszyłam. I co na to moje włosy?
Ano średnio. Wyglądają na gładkie i takie są, ale cała ta tłustość niestety średnio dała się domyć, mimo, że zrobiłam to porządnie, dwukrotnie i dokładnie. Musiałam mimo to użyć odrobiny suchego szamponu, bo na pojedynczych pasmach(zwłaszcza na spodzie) dało się wyczuć nadal taką jakąś... lepkość. A końcówkom za to masło shea nie przypadło do gust, w przeciwieństwie do reszty są niedociążone.
Eksperyment z wazeliną pewnie powtórzę, ale jednak w innym towarzystwie niż shea.
Wazeliny nigdy nie używałam w sumie... to nigdzie. Natomiast mam gdzieś ukryte masło shea i kusi mnie wykorzystanie go w pielęgnacji włosów. ;]
OdpowiedzUsuńJa patent z wazelina wyczytałam na którymś z blogów :) A masła shea jak widać moje włosy nie lubią, to moje kolejne do niego podejście :/ Nawet lubiane oleje typu sojowy czy awokado w składzie nie pomagają :<
UsuńWazelina nie odżywia włosów i ciężko ją zmyć z włosów. Faktycznie daje efekt wygładzonych włosów, ale tak na prawdę są obklejone :) Ja nie praktykuję tego, jedynie na usta! :D
OdpowiedzUsuńNa usta właśnie nie lubię, bo nic nie daje :D a włosy muszę chronić emolientami, nie stronię od silikonów, więc wazelina mi nie przeszkadza w takim sensie :)
UsuńNie pokusiłabym się o wazelinę we włosach jak sobie pomyślę o zmywaniu to brrrr :)
OdpowiedzUsuńNo zmywać rzeczywiście nie jest tak lekko, chociaż być może wystarczy po prostu użyć trochę mocniejszego szamponu :D
Usuń